środa, 24 lipca 2013

Zdrowy styl życia - zielona recepta.

Czy jest recepta na zdrowie?
Oczywiście!
Jest ich tysiące!
I tylko którą wybrać? Kogo posłuchać? Komu zaufać, uwierzyć?

Odpowiedzi na to pytanie poszukuję od dawna i z różnym rezultatem doświadczam kolejnych "cudownych" metod i sposobów. O moich dietach można sporo przeczytać tutaj. Do tego dochodzi fascynacja alternatywnymi metodami wspomagania organizmu, przekonanie o wpływie stanu ciała na stan umysłu i odwrotnie. Ale rzeczywiście to w odpowiedniej diecie i racjonalnym stylu życia upatruję źródeł sukcesu, który mam nadzieję osiągnąć :-)

Jeśli chodzi o dietę, najnowsze badania wskazują, iż kierunek w stronę zbóż nie był najwłaściwszy.  Każdy z nas pamięta popularną piramidę zdrowia, która u swojej podstawy miała mąkę, pieczywo, makarony... Na bazie tego został stworzony idealny zestaw śniadaniowy w postaci płatków - kukurydzianych, zbożowych kulek i innych "dających zastrzyk energii", czy smakowitych tostów. Gdy zorientowano się, że coś jest nie tak, że dzieci tyją i zwiększa się odsetek zachorowań na cukrzycę i choroby krążenia, pojawiło się hasło produktów zbożowych pełnoziarnistych. I znów niewypał - nadal choroby postępują, społeczeństwo nam tyje, a dolegliwości układu trawiennego stają się plagą. Dodać należy wszechpojawiające się alergie i najróżniejsze postaci ADHD.

Jaka zatem może być owa zielona recepta? Co powinniśmy jeść, jaki tryb życia prowadzić, aby być zdrowym? Z pewnością należy wyrzucić wszystkie płatki słodzone, zapomnieć o czekoladowych kulkach i innych wymysłach przetwórstwa przemysłowego. I generalnie ograniczyć węglowodany, których źródłem są zboża. Ograniczyć, czyli zjadać nie więcej niż jedną porcję dziennie i to właśnie pełnych ziaren w postaci płatków owsianych górskich, kaszy, żytniego chleba na zakwasie.

Podstawą diety powinny być węglowodany pochodzące z warzyw i w mniejszym stopniu z owoców. I tutaj pojawia się kolejny aspekt - wiele osób nie metabolizuje fruktozy i owoce w dużych ilościach mogą powodować problemy z przyswajaniem wartości odżywczych. Zatem jeden owoc dziennie, czy szklanka mniejszych owoców, to właściwe proporcje. Przy czym jedna sztuka arbuza, to za wiele :-)

Kolejnym ważnym elementem pożywienia są proteiny. Białka pochodzenia zarówno roślinnego, jak i zwierzęcego, spełniają podobne, ale odrębne funkcje. Zatem i jednak - mięso, ryby, rośliny strączkowe. Każdego dnia, ale też nie za wiele. Porcje nie muszą być duże, ale warto, aby każdy posiłek jednak zawierał choć niewielkie ilości białka. Istotne jest także, aby nie mieszać źródeł białka w jednym posiłku, czy w ciągu jednego dnia - jeśli jemy dziś rybę, darujmy sobie mięso. Na śniadanie możemy zjeść plaster łososia w sałatce z kiełkami i pomidorem, a na kolację pieczonego pstrąga.  To nam ułatwi stosowanie rotacji w naszej diecie, czyli stosownych odstępów w jedzeniu tych samych składników.

Tłuszcze. Niezwykle potrzebne. Niemal każdy z nas boi się chorób serca i otyłości, dlatego sięgamy po produkty light i wyszukujemy odtłuszczonych wędlin i jogurtów. I o ile nadmiar tłuszczów nie jest wskazany, o tyle bez dobrego tłuszczu nie ma zdrowia. Rzeczywiście powinniśmy unikać tłustego mięsa, najlepiej zupełnie zaprzestać spożywania wieprzowiny, ale już tłuste ryby są absolutnie wskazane. Niskotłuszczowa dieta powoduje zubożenie procesów myślowych, przy niedoborze kwasów tłuszczowych stajemy się podatni na stany depresyjne, niechęć do życia, osłabienia organizmu. Tłuszcze są budulcami naszych zdrowych komórek, pozwalają nam budować odporność i zdrowie. Dlatego też każdego dnia w naszej diecie powinny się znaleźć dobre oleje - oliwa z oliwek, olej lniany, olej kokosowy i doskonałe źródło dobrych tłuszczów, czyli orzechy i pestki.
Orzechy są wysokoenergetyczne i dlatego często eliminowane z diety, co jest błędnym założeniem. Orzechy, to bogactwo kwasów tłuszczowych, witamin, mikroelementów. Garść orzechów zaspakaja głód, odżywia i wpływa pozytywnie na naszą cerę, włosy, sylwetkę.

Spożywając orzechy i pestki należy pamiętać, aby wyszukiwać tych najmniej przetworzonych - zatem do samodzielnego wyłuskiwania. Orzech laskowy, orzech włoski, słonecznik, pestki dyni - przynajmniej sezonowo można je dostać na targach i bazarach. Natomiast te już łuskane orzechy i pestki należy sparzyć, wysuszyć i prażyć na patelni przed spożyciem. Chodzi o to, że tłuszcz zawarty w orzechach i pestkach szybko jełczeje, a nasza wątroba ma ogromne problemy z metabolizowaniem zepsutego tłuszczu. Z tego powodu także zaleca się, aby oleje przechowywać w lodówce.

Kolejnym istotnym elementem zielonej recepty jest dbanie o źródło naszego pożywienia. Niech ono pochodzi z jak najczystszych terenów, jeśli to możliwe, ekologicznych. Sami przyrządzajmy potrawy unikając jedzenia dań gotowych, przetworzonych, z dodatkami smakowymi i konserwantami. Jedzmy powoli, świadomie, dokładnie przeżuwając każdy kęs. Jedzmy wreszcie mniej - zmniejszajmy porcje na rzecz częstotliwości. Niech nasze otoczenie nam sprzyja - wyłączmy telewizor na czas posiłku, usiądźmy na tarasie, czy przy oknie, aby delektować się pięknym widokiem. Uznajmy za ważne i istotne to, iż karmimy nasze ciało i duszę :-)

Istotny jest także stan naszego ciała - ten fizyczny i duchowy. Ważne, aby aktywność fizyczna towarzyszyła nam każdego dnia. Spacer, sesja jogi, rower, czy bieganie. Zróbmy coś dla naszych mięśni i zdrowia psychicznego. Wysiłek fizyczny, bowiem, redukuje stres, pomaga metabolizować i usuwać toksyny z organizmu, odpręża, oczyszcza. Jeśli nie mamy czasu lub chęci na spacer, bo pogoda niekoniecznie zachęca, czy czekają nas inne obowiązki, warto aktywność fizyczną zrealizować w domu. Umyć okna, podłogi (nie na kolanach!), w czasie oglądania telewizji sięgnąć po butelkę wody i z tym obciążeniem ćwiczyć kolejno bicepsy. Niech potrzeba ruchu wejdzie nam w krew, stanie się nawykiem.

Odpoczynek. Ten prawdziwy, w postaci snu, czy świadomego oczyszczania myśli z toksyn, zmartwień, czy negatywnych odczuć. Odpoczynkiem może być tez modlitwa. Niech nas coś pochłonie, dajmy się porwać, oderwać od dnia codziennego. Odpoczywamy także oddając się naszym pasjom, koncentrując na jakiejś rzeczy - uwalniamy umysł od innych myśli, od trosk i oddajemy się przyjemności robienia tego, co lubimy. Weźmy pachnącą kąpiel, pójdźmy na masaż... Natomiast dbałość o dobry sen, to dawka ruchu na świeżym powietrzu i posiłek zjedzony co najmniej na 3 godziny przed położeniem się spać.

Odpuśćmy sobie. Gdy pojawiają się problemy, zmartwienia, zastanówmy się, czy mamy wpływ na daną sytuację. Jeśli tak, podejmujemy działania i już to nas uspakaja. Jeśli nie, starajmy się przyjąć ten fakt i uspokoić. Jeśli na coś nie mamy wpływu, zamartwianie się tylko burzy nasz spokój, demobilizuje nas, zatoksycznia i zakwasza nasz organizm. Są osoby, które z natury stale narzekają - wydaje im się, że dzięki temu cały świat będzie im współczuł i pomagał. Prawda jest jednak taka, że coraz mniej lubimy tych wiecznych nieszczęśliwych bez racjonalnej przyczyny. Każdy z nas ma wiele powodów, aby być wdzięcznym, aby cieszyć się z rzeczy małych, które dla innych są nieosiągalne. Doceńmy to, co otrzymujemy każdego dnia. Spójrzmy na siebie z uczciwą oceną naszego życia i starajmy się czynić je lepszym, aby tych powodów do radości, wdzięczności i pogody ducha było jak najwięcej.

I przede wszystkim słuchajmy siebie, swojego ciała, swoich instynktów, reakcji i umysłu. Jesteśmy jedyni, niepowtarzalni i indywidualni we wszystkim, co do nas dociera. Smakujmy potrawy i obserwujmy własne reakcje po ich zjedzeniu. Samopoczucie, nastrój, jakość snu. Wprowadzajmy dyscyplinę w nasze życie na zasadzie "chcę", a nie "muszę". Czyńmy nasze życie harmonijnym i szczęśliwym.

Oto zielona recepta :-)

niedziela, 12 maja 2013

Ciasteczka zdrowia.

Bycie łasuchem nie jest łatwe, choć bywa przyjemne :-)

Przedstawię Wam mój nowy pomysł na ciasteczka zdrowia. Czyli produkt, który nie tylko nie szkodzi, ale jeszcze pomaga :-) Jest to coś zupełnie innego niż popularne "zdrowe" ciasteczka dostępne w sklepie - poziom cukru po nich rośnie do nieba, a pszenica i inne ziarna mają kosmiczny indeks glikemiczny. Zbożowe, pełnoziarniste ciasteczka zwyczajnie nie mogą być zdrowe, mogą co najwyżej być altenatywą dla białych, rafinowanych wytworów cukierniczych.

Proponowane przeze mnie ciasteczka nie zawierają mąki, zatem indeks glikemiczny jest bardzo niski, mogą być podawane cukrzykom, możemy je zjadać o dowolnej porze dnia i nie zrobią nam krzywdy. A nawet mają działanie prozdrowotne, gdyż zawierają następujące składniki:

ziarna ostropestu plamistego - bogate w przeciwutleniacze, wspomagają działanie wątroby, działają żółciopędnie, przeciwzapalnie, odtruwająco. Ostropest jest cenionym składnikiem popularnych leków wspomagajacych układ trawienia i regenerujących wątrobę. Najlepiej ostropest kupować w ziarnach i samodzielnie mielić. Dzienna dawka, to łyżeczka proszku popita wodą. Lub ciasteczko :-)

ziarna siemienia lnianego - bogate w kwasy omega, magnez, wapń, żelazo, cynk, witaminę B1 i B6, a także w błonnik i aminokwasy, siemię lniane jest uznawane za pożywienie wyjątkowe i prozdrowotne. Stosowane przy schorzeniach przewodu pokarmowego jako osłona, nowotworach, czy problemach z cholesterolem, jest uznawane za panaceum łagodzące procesy destrukcji i starzenia organizmu. Zalecane jest także stosowanie lnu w stanach depresyjnych, przemęczenia i jako naturalne źródło dobrej energii i dobrego samopoczucia. Siemię lniane przed zjedzeniem miusi zostać zmielone lub zgniecione.

sezam - cenne źródło białka, kwasów omega 3, witaminy A, E i wiatamin z grupy B, magnezu, cynku, potasu, wapnia, żelaza i fosforu. Sezam jest bogaty w przeciwutleniacze, zatem spowalnia procesy starzenia, doskonale wpływa na elastyczność skóry i odżywienie organizmu.

ziarna hiszpańskiej szałwii chia - więcej na temat tej niezwykłej rośliny można przeczytać tutaj

ksylitol - "cukier" brzozowy. Naturalny słodzik o wyglądzie i smaku bardzo zbliżonym do cukru. Pod względem chemicznym ksylitol jest zasadowym alkoholem, zatem nie wpływa na poziom cukru w organiźmie, nie zakwasza, a nawet wspomaga procesy odkwaszania. Ksylitol ma działanie delkatnie przeczyszcające, zatem warto uważać z ilością :-)

migdały - bogate żródło magnezu, wapnia, białka, witaminę E, witaminy z grupy B. Gorzka odmiana migdała zawiera amigdalinę, o której można przeczytać tutaj.

Z powyższych składników przygotowuję słodka "mąkę", którą mogę używać jako dodatek do płatków owsianych, posypkę do sałatki owocowej i do pieczenia ciasteczek właśnie.

A oto przepis:
  • 15 g ostropestu
  • 50 g siemienia lnianego
  • 50 g sezamu
  • 50g szałwii chia
  • 50 g ksylitolu
  • 150 g migdałów
  • 80-100 g masła klarowanego
  • 1-2 jajka

Sypkie składniki zmielić na proszek, wymieszać, w osobnym naczyniu rozpuścić masło, ostudzone połączyć z żółtkiem, ubić pianę z białek. Do naczynia z mąką dodać masło z jajkiem, wymieszać dokładnie (można użyć widelca), na końcu dodać pianę z białek, wymieszać. Z ciasta najlepiej formować kulki, nastepnie zgniatać je na małe placuszki - ciasteczka. Dobrze mieć zapas mąki lub użyć mąki z migdałów, ziaren sezamu lub szałwii chia,  jako otoczki. Piec w piekarniku w 180 stopniach ok 15-20 minut.

1-2 ciasteczka dziennie zadziałają prozdrowotnie. Ciasteczko syci, jest doskonałą przekąską i alternatywą dla słodyczy.
SMACZNEGO!

sobota, 6 kwietnia 2013

Oczyszczanie wątroby metodą dr Clark

O metodzie i "Kuracji życia..." dr Huldy Clark napisałam na moim blogu o czytaniu. Zarówno w internecie jak i gabinetach medycyny niekonwencjonalne (lub na pograniczu konwencjonalnej) można znaleźć opis metody i przebieg kuracji oczyszczania wątroby z kamieni.

Osobiście podchodziłam do pomysłu i samej metody dość sceptycznie. Przecież mając kamienie wątrobowe, czy żółciowe, powinniśmy je zobaczyć na ekranie podczas usg! A gdy je można zobaczyć, to już "pozamiatane". Każdy to wie, że prędzej czy później kamienie spowodują stan zapalny i najczęściej skończy się to usunięciem woreczka żółciowego. A przecież jeśli Stwórca dał nam woreczek żółciowy, to nie po to, aby ktoś go nas pozbawiał.
Zatem jeśli jeszcze mamy woreczek żółciowy, zadbajmy, aby nasze kamienie wątrobowe nie przedostały się do niego, nie otoczyły twardą osłonką i nie spowodowały stanu zapalnego.

Doskonałą profilaktyką wydaje się być oczyszczenie wątroby z kamieni, choć to nie są kamienie w potocznym tego słowa znaczeniu.

Wokół mnie wiele osób robiło tę kurację chwaląc sobie skutki i następstwa. Bo sam proces nie jest ani przyjemny, ani nie zachęca do powtarzania... Ale sam skutek, to, jak się czujemy, jak funkcjonujemy - bezcenne.

Do kuracji przekonała nas osoba z rodziny (pozdrawiamy :-)), którą gościliśmy Wielkanocą u nas. Dotąd szara skóra twarzy rozjaśniła się, reakcje przyspieszyły i widać ogromną przemianę. Kto nie chciałby wyglądać i czuć się lepiej?

Zatem przejdźmy do meritum.

Na czas kuracji najlepiej wybrać weekend, gdy możemy spędzić czas w domu, odpocząć i zrelaksować się. Niewątpliwie bliskość łazienki i wyłączny do niej dostęp jest atutem nie do przecenienia!
W dniu rozpoczęciu kuracji, najlepiej, aby to był piątek, jemy lekkie śniadanie, najlepiej gotowane. Na obiad zjadamy lekką, gotowaną potrawę, najlepiej bez ciężkostrawnych tłuszczów i białek, zatem polecane warzywa i soki :-) Od 14:00 już nic nie jemy, ani nie pijemy. Jest to bardzo ważne. O 18:00 przygotowujemy roztwór z łyżki soli gorzkiej i 3/4 szklanki wody przegotowanej, najlepiej chłodnej i wypijamy. Powtarzamy to samo o 20:00, nadal nic nie jedząc, ani nie pijąc, znów 3/4 szklanki wody z 1 łyżką soli gorzkiej. W międzyczasie możemy mieć potrzebę skorzystania z toalety i należy to zrobić. O 22:00 wypijamy 1/2 szklanki oliwy wymieszanej z 1/2 szklanki świeżo wyciśniętego soku z grejpfruta i natychmiast kładziemy się do łóżka. Autorka zaleca wzięcie leków nasennych, ale nikt ze znanych mi osób nie skorzystał z tej rady.
Rano wypijamy jeszcze dwie porcje roztworu soli gorzkiej i wody w tych samych proporcjach: 1 łyżka soli na 3/4 szklanki wody: po obudzeniu, ale nie wcześniej niż o 6:00 i po 2 godzinach od tej pierwszej porcji. W międzyczasie oczyszczamy się solidnie w toalecie. Dla chętnych możliwość podziwiania tego, co z nas wychodzi :-)
Jeść można ok 2 - 3 godzin po ostatniej porcji soli gorzkiej. Ważne, aby stopniowo się nawadniać, gdyż kilkakrotna wizyta w toalecie, to nie tylko zrzucone kilogramy (zalecam spuszczenie wody :-)), ale także odwodnienie.

Reakcje na oczyszczanie wątroby są różne i indywidualne. Ale łączy je jedna wspólna cecha - poczucie lekkości, lepszego samopoczucia, oczyszczenia. Poprawia się trawienie, funkcjonowanie organizmu, odporność. Warto zachować umiar w jedzeniu, aby dać szansę naszemu organizmowi na nowe lepsze życie :-)

Kuracja oczyszczania wątroby może być powtarzana co 2 tygodnie aż do czasu, gdy nie zauważymy już kamieni (różnej wielkości tłuszczowych grudek), a później co 3-5 lat.

Więcej można przeczytać w książce dr Huldy Clark :-)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Zielona Wielkanoc

Wielkanoc może i powinna być zielona :-) Zielona w sensie odżywiania zdrowo i naturalnie, z fantazją i tradycją w wersji zmodyfikowanej :-)

Co można zmienić w naszej kuchni, aby Wielkanoc nie straciła swojego tradycyjnego wymiaru, a zyskała zielony aromat?


Zacznijmy od jajek. Tradycyjne jaja kurze możemy zastąpić pięknymi przepiórczymi. Plusem jest niezwykła delikatność jajka przepiórczego. A do tego niepowtarzalny wzór pisanki stworzony przez naturę. Żółtko jaja przepiórczego zawiera cenne kwasy omega 6 i 9 - tak potrzebne szczególnie teraz, gdy depresja tylko czeka, by nas opanować w tych szarościach przedłużającej się zimy.
Jajka przepiórcze mają tę zaletę, że świetnie wpływają na psychikę :-) Dobrze brzmi zjedzenie pięciu jaj na śniadanie :-)

Przepiórcze jajka można użyć do przygotowania własnego majonezu. Żółtko, a nawet całe jajko użyte w majonezie zachowuje wszystkie swoje wartości odżywcze. Warto pamiętać, że przepiórki są mniej narażone na salmonellę, zatem używanie jaj przepiórczych surowych jest bezpieczniejsze niż jaj kurzych.
Przepis na majonez jest prosty:
  • olej
  • sok z cytryny
  • musztarda
  • całe jaja przepiórcze
  • sól
  • pieprz
Majonez według tego przepisu przypomina w smaku tradycyjny produkt świętokrzyski :-) Doskonale smakuje w sałatkach i jako dodatek do jaj, czy wędliny.

Kolejnym zielonym daniem może być sałatka - dla odmiany warzywa i groszek można ugotować na parze. Zrobiłam to z pewną dozą nieśmiałości :-) A jednak pomysł się powiódł i sałatka miała wspaniałe aromaty i wyrazisty smak.

Polecam także pieczenie mięsa - jako danie główne lub cienko krojone, jako wędlina. Długo marynowane w ziołach i przyprawach, nabiera niezwykłych aromatów. W tym roku przygotowałam pierś z indyka i wbrew obawom, wyszła soczysta i bardzo smaczna. Obsypana dużą ilością estragonu, pachniała w czasie pieczenia Prowansją i wakacjami :-)

I pasztet - oczywiście wegański :-) Z radością usłyszałam, że nie tylko ja rozsmakowałam się w tej bezmięsnej kreacji :-) Pozdrawiam wszystkich wielbicieli pasztetów warzywnych :-)

Kolejnym zielonym pomysłem jest ciasto makowe z mąki orzechowej i własnoręcznie przygotowanej masy makowej. Bez grama mąki zbożowej, bez chemicznych dodatków, z ksylitolem i miodem zamiast cukru. Rewelacja :-)

Wymieniać można jeszcze długo :-)

Wielkanoc może być zielona, nawet gdy świat wokół pokryje biały puch :-)

wtorek, 26 marca 2013

Zielona kostka rosołowa

Gotowe buliony, czy popularne jarzynki, to doskonały sposób na ułatwienie sobie życia w kuchni. Uwielbiamy kostki rosołowe, ziarenka smaku i sól smakową. Wszystko chemicznie doprawione, aby smakowało bardzo i każdemu. I uzależniało od tego smaku - nie - smaku. Bo czy glutaminian jest smaczny? Sam w sobie raczej nie, ale dodany do potrawy "wzmacnia" jej smak.

Sądzę, iż nie zdajemy sobie sprawy jak groźne są te chemiczne dodatki do żywności. Bo gdybyśmy mieli tę świadomość zatruwania i upośledzania naszego organizmu i jego naturalnych reakcji, kostka rosołowa nie byłaby tak popularna. A wystarczy spojrzeć do spiżarnia naszych znajomych i rodziny - założę się, że prawie w każdym domu znajdziecie kostkę rosołową lub inną przyprawę z wzmacniaczem smaku...

Dużym też problemem jest gastronomia i gotowanie z proszków, past, z dodatkami chemicznymi. Bo jeśli tak jemy w domu, nic innego nie będzie nam smakowało. Smutna rzeczywistość...

Dość już narzekania, teraz postaram się powiedzieć, co można zmienić, aby nasza kuchnia była wolna od wzmacniaczy smaku. Otóż proponuję przestawić się na własne buliony! Nie możemy zrezygnować z szybkiego przygotowywania potraw, zatem warto zadbać o to, aby nie zmieniając przyzwyczajeń, zmienić efekt końcowy, zdrowotny.

Pierwszy mój bulion w słoiku zrobiłam z warzyw, według przepisu. Zdziwiły mnie takie dodatki jak cukinia, czy pomidory. Ale połączyłam wszystkie składniki i wyszedł absolutnie wspaniały bulion. I jeszcze jedna uwaga - bulion nie jest wyłącznie wywarem, to odparowane, zagotowane warzywa i zioła, które po zmiksowaniu dają nam aromatyczną pastę. Elementem konserwującym jest sól - himalajska różowa, z dużą zawartością żelaza. Bulion, jeszcze gorący, przekładamy do słoika, pozostawiamy do wystygnięcia i przechowujemy w lodówce - nawet miesiąc! Dodajemy łyżeczkę bulionu-pasty w miejsce jednej kostki rosołowej.

A oto przepis na mój aromatyczny, ziołowy, zielony bulion. Można dodawać go do zup, sosów, nacierać pastą mięso przed pieczeniem, czy dodawać do farszu, kotletów warzywnych...

do mieszanki ziół lubię dodać kilka listków mięty :-)
  • 1 pietruszka korzeń
  • 1 por - biała część
  • 1 cukinia
  • 1-2 łodygi selera naciowego (opcjonalnie)
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • świeże zioła (tylko listki, po ok 5 gałązek): zielona pietruszka, szałwia, koperek, tymianek lub inne ulubione
  • 200 ml - woda/wino białe wytrawne
  • 80 g soli

Warzywa i zioła miksujemy w malakserze, przekładamy do garnka, dolewamy wodę lub wodę i wino, wsypujemy sól i gotujemy mieszając około godziny. Pasta robi się coraz gęstsza, zatem mieszanie obowiązkowe :-) Po wyparowaniu wody i zredukowaniu co najmniej o połowę, miksujemy całość dokładnie jeszcze raz i przekładamy do słoika. Po wystudzeniu przechowujemy w lodówce. Jedna łyżeczka odpowiada jednej kostce rosołowej i można z niej zrobić ok 500 ml aromatycznego bulionu.

Smacznego zielonego bulionowania :-)

wtorek, 19 marca 2013

Pasztet - zielony, wegański, bezglutenowy :-)

Wegetarianizm jest uznawany za jeden z najzdrowszych programów żywieniowych. Według wielu badań, wegetarianie żyją dłużej, zdrowiej i pozytywniej. Zielone życie daje satysfakcję, a odkwaszony i odżywiony organizm nie sprawia kłopotu.

Przyznam, że osobiście nie lubię "podróbek" i może dlatego po pasztet wegetariański sięgnęłam tak późno mimo, iż od dawna chciałam to zrobić. Dla mnie istotna jest tradycja - jeśli pasztet, to tradycyjnie z mięsa, jeśli schabowe, to ze schabu, a nie z soi. Ale tak sobie uświadomiłam, że nazywanie potraw jest bardzo umowne i odnosi się bardziej do konsystencji (pasztet, budyń...) niż do składników. Co do schabowych sojowych, pozostaję przy swoim zdaniu i mówię im "nie" :-)

Zatem pasztet wegański, odkąd nie jem jajek, nie wystarczy, aby był wegetariański.

Inspiracji poszukałam na blogach - internet jest skarbnicą wiedzy, pomysłów i gotowych przepisów. Po zmodyfikowaniu według własnych preferencji, możliwości i zawartości lodówki, mój pasztet składał się z następujących komponentów:

  • ząbek czosnku
  • pół cebuli
  • trzy białe części pora
  • dwie łyżki oliwy
  • 200 g pieczarek
  • 40 g borowików suszonych
  • 150 g orzechów brazylijskich
  • 30 g orzechów laskowych
  • 30 g pestek dyni
  • 100 g soczewicy czerwonej
  • łyżka siemienia lnianego (zalana małą ilością wrzątku)
  • otręby orkiszowe do posypania formy
  • przyprawy 
Przygotowanie pasztetu:
Soczewicę ugotowałam z odrobiną soli (20 minut) i pozostawiłam do ostygnięcia. Podobnie grzyby - ugotowałam do miękkości, przełożyłam na sito zachowując wywar.
Czosnek, cebulę i pora drobno posiekałam i poddusiłam na oliwie, dodałam posiekane pieczarki i dusiłam ok 5 minut mieszając. Następnie dodałam pozostałe składniki, zmiksowałam dolewając wywaru, aby uzyskać pożądaną konsystencję. Doprawiłam do smaku pieprzem, solą, ziołami, ponownie zmiksowałam i przełożyłam do szklanej formy posypanej otrębami orkiszowymi. Na wierzch pasztet udekorowałam pestkami dyni i włożyłam do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni C na 55 minut. Po upieczeniu, wyjęłam formę z piekarnika i postawiłam w chłodnym miejscu do wystygnięcia, a wieczorem wstawiam do lodówki. Z formy pasztet wyjęłam dopiero następnego dnia, przed podaniem na stół.

Konsystencja pasztetu była kremowa, właściwie się nie kruszył, był miękki, łatwy do rozsmarowania, sprężysty. W smaku czuło się orzechy, grzyby, zioła, ale nie warzywa :-) Smaczny, aromatyczny i co najważniejsze - zasmakowali w nim także nasi śniadaniowi goście :-)  Zjadany z pomidorem, czy chrzanem, okazał się doskonałą przystawką.

Pierwsze koty za płoty - pierwszy pasztet zrobiony :-)

poniedziałek, 4 marca 2013

Truskawki na śniegu

Stęsknieni wiosny, a może nawet lata, kupiliśmy świeże truskawki. Każdy wie, że truskawek w zimie się nie je - są przepełnione wręcz chemią i nie mają smaku.
Co do chemii, trudno sprawdzić, ale smak - doskonały :-)

I choć nie zrobiłam z tych pachnących świeżych truskawek zielonego koktajlu (w planie miał być z bananem i liśćmi brokułów), dostarczyły wiele pozytywnych doznań kulinarnych :-)

Już po powrocie z krótkich wakacji zatęskniłam za smakiem truskawek i sięgnęłam po moje ekologiczne, mrożone :-) Niestety, nawet po rozmrożeniu i wpasowaniu w zielony koktajl nie przypominały smaku tamtych, świeżych truskawek kupionych w Brukseli...

Jedyne, co nam pozostaje, to czekanie na truskawki. Te prawdziwe, świeże, prosto z pola. Jakieś dwa miesiące jeszcze... a może nawet dłużej...

Jako wspomnienie, sięgam do zdjęć truskawek z Brukseli. Zdjęć, oczywiście, z Brukseli, bo truskawki pewnie hiszpańskie :-) Przyznam, że wolałam nie sprawdzać :-) Były pyszne i niech tak zostanie. Szczególnie te, które poleżały na śniegu :-)

czwartek, 21 lutego 2013

Kuracja cytrynowa

Mistrz pojawia się, gdy uczeń jest gotowy. Ile razy już słyszałam/czytałam o kuracji cytrynami? Temat ten przebiegał gdzieś obok mnie, nie byłam gotowa, aby się z nim zmierzyć. Nawet z opinią autora książki "Od lekarza do grabarza", który zalecał dzienne spożywanie soku z 2 cytryn. Wiedziałam, ale nie przyszło mi do głowy wdrożyć pomysłu kuracji cytrynami w życie.

Aż do dziś.
Postanowiliśmy zaangażować się i do naszego zielonego życia włączyć sok z cytryny. W ostatnim czasie chętnie dodawałam cytrynę do zielonych koktajli, jeszcze chętniej do soków warzywnych i owocowych wyciskanych naszą wspaniałą wyciskarką. Ale dopiero teraz dojrzeliśmy, aby z picia soku z cytryny uczynić prawdziwą kurację oczyszczającą.

Są dwie podstawowe kuracje cytrynami - jedna mało inwazyjna, druga dość radykalna i dla odważnych :-) W pierwszej kuracji zaczynamy od jednej cytryny dziennie, aż dochodzimy do pięciu cytryn i później zmniejszamy ilość, aż do soku z jednej cytryny. Schemat wygląda następująco:

dzień 1 - 1 cytryna
dzień 2 - 2 cytryny
dzień 3 - 3 cytryny
dzień 4 - 4 cytryny
dzień 5 - 5 cytryn
dzień 6 - 5 cytryn
dzień 7 - 4 cytryny
dzień 8 - 3 cytryny
dzień 9 - 2 cytryny
dzień 10 - 1 cytryna

W sumie potrzebujemy 30 cytryn. Sok wyciskamy dokładnie, najlepiej w urządzeniu, które nie zawiera metalowych elementów. Z pozostałości po wyciśniętej cytrynie można zrobić wyciąg z cytryny: kroimy drobno skórkę, łącznie z białym miąższem, zalewamy miodem i po 10 godzinach mamy fantastyczny, bardzo wartościowy dodatek do wody, herbaty ziołowej.

Pełna kuracja cytrynami, to 200 cytryn użytych według schematu:
dzień 1 - 5 cytryn
dzień 2 - 10 cytryn
dzień 3 - 15 cytryn
dzień 4 - 20 cytryn
dzień 5, 6, 7 i 8 - 25 cytryn
dzień 9 - 20 cytryn
dzień 10 - 15 cytryn
dzień 11 - 10 cytryn
dzień 12 - 5 cytryn

Sok pijemy bez rozcieńczania, pół godziny przed posiłkiem lub godzinę po posiłku. Dowolną liczbę razy dziennie, ale równomierne ilości.

Jakie korzyści da nam takie oczyszczenie organizmu? Przede wszystkim wspomożemy układ trawienny, narządy wewnętrzne, odśluzujemy organizm, wspomożemy układ kostny, oczyścimy ze złogów jelita, odkwasimy... Kuracja ta jest szczególnie zalecana osobom, które palą papierosy, ale też tym, które żyją w ciągłym stresie, mają kamienie nerkowe, czy problemy z wątrobą. Zalecana jest taka kuracja także przy osteoporozie i problemach ze stawami.

A dla fanów zielonych koktajli zlecam dodawanie soku z dwóch cytryn do codziennej porcji koktajlu. Z pewnością będzie to z wielką korzyścią dla ich zdrowia, witalności i samopoczucia.
Pozdrawiam cytrynowo :-)

środa, 20 lutego 2013

Zielony koktajl odkwaszający

Najlepsze do odkwaszania są warzywa - nie ma wątpliwości, jaki mają odczyn, są zasadowe "do bólu". Ale i owoce, przynajmniej cytryny.

Zakwaszenie organizmu, to takie dolegliwości jak chroniczne zmęczenie, brak energii, problemy ze snem, a także osteoporoza, choroby układu krążenia - w tym typowo sercowe; kamienie nerkowe, problemy z pracą wątroby, zatrzymywanie wody w organizmie, choroby stawów, stany zapalne... Większość chorób ma swoje źródło w nieprawidłowej diecie i zakwaszeniu organizmu właśnie.

A co wpływa na zakwaszenie organizmu?
Stres, nieprawidłowa dieta, używki, leki... Jesteśmy narażeni na to, iż nasz organizm dążąc do równowagi kwasowo-zasadowej, będzie osłabiał nasze kości, zęby, wreszcie mięśnie, w tym najważniejszy - serce. Możemy temu zapobiec.

Jaka żywność zakwasza nasz organizm?
Z pewnością wszelkie produkty słodzone cukrem, ciasta, ciasteczka, mięso, ryby, nabiał. Do tego używki jak kawa, herbata, papierosy, alkohol.
Co zatem jeść?
Warzywa, zioła i owoce tak często jak to jest możliwe.

Nasz odkwaszający koktajl, to:

  • sok z cytryn
  • seler naciowy
  • szpinak
  • awokado
  • woda
Odkwaszając organizm  wspomagamy zdrowie na dziś i na zawsze. Warto pamiętać, aby każdy nasz posiłek zawierał odkwaszający element, a jeśli nie jesteśmy w stanie tak złożyć naszego menu, aby zjeść warzywa pięć razy dziennie, warto zadbać o napój odkwaszający - sok z cytryny, czy wodę z kilkoma plasterkami cytryny.

wtorek, 19 lutego 2013

Zielony koktajl cytrynowy

Cytryna ma dużo witaminy C - wie to każdy i z wielką przyjemnością dodajemy plasterek cytryny do herbaty, czy wody mineralnej.  Ba, nawet dodawana do drinków powoduje mniejszego kaca. A jak to się dzieje, że cytryna ma tyle właściwości i jest panaceum na dolegliwości od przeziębienia do kaca?

Cytryna, przede wszystkim, odkwasza organizm. Wbrew logice, która wskazuje na jej kwaśny smak i odczyn, cytryna w naszym organizmie staje się substancją zasadową. Niweluje wszelkie problemy związane z zakwaszeniem i zatoksycznieniem, odtruwa, tonizuje i wzmacnia organizm. Świetnie przyswajalna witamina C odwapnia żyły i tętnice, odmładza, zwalcza wolne rodniki i dodaje energii. Cytryna jest także doskonałym źródłem witaminy B1, a także witaminy PP - znajduje się ona w części białej, pod skórką, dlatego tak ważne jest, aby korzystać także z tej miąższowej osłonki.

Cytryna wzmacnia nasze siły witalne, odporność, przeciwdziała przeziębieniom i szkorbutowi. Dodawanie soku z 1-2 cytryn do codziennego koktajlu czyni go prawdziwym panaceum na wszechobecne wirusy i zarazki, odmładza nasz organizm i sprawia, że czujemy się silniejsi, energetycznie doładowani, a nasze serce będzie nam wdzięczne :-)

Dzisiejszy koktajl cytrynowy, to:
  • gruszki
  • banany
  • jagody goji
  • szpinak
  • miód z pierzgą
  • sok z 3 cytryn
  • woda
Duża ilość jagód goji, które zamoczyłam w wodzie na godzinę przed zrobieniem koktajlu, jest przyczyną brązowego koloru naszego zielonego koktajlu :-) Natomiast sok z cytryny został zrównoważony łyżką miodu z pierzgą. Taki koktajl natychmiast stawia na nogi :-)

Zielona nadzieja - B17

Pestki moreli (jądra) gorzkie. Wielka nadzieja dla osób z nowotworem i tych zagrożonych chorobą, czyli nas wszystkich.

Charakterystyczny gorzki smak pestki zawdzięczają witaminie B17 zwanej inaczej amigdaliną lub letrilem. To właśnie ta substancja ma pozytywny wpływ w procesie zapobiegania i leczenia raka.Trucizna zamknięta w jądrach pestek moreli przedostaje się wyłącznie do komórki rakowej i niszczy ją. Stąd prewencyjne działanie, gdyż takich rakowych, zmutowanych komórek w organizmie jest wiele, dopiero ich namnożenie powoduje, iż stają się problemem.

Historia witaminy B17 jest burzliwa i dość zaskakująca. W postaci związku chemicznego, czy czystego wyciągu była nawet na liście specyfików zabronionych. Spożywana w nadmiarze może prowadzić do ciężkich zatruć, a stosowana przy zaawansowanej chorobie nowotworowej może prowadzić do groźnego zatoksycznienia organizmu. Dodatkowo, nie każdy nowotwór zostanie przez nią unicestwiony, gdyż jak wskazują niektóre opinie, często w przypadku nowotworu mamy do czynienia z pasożytami. W obliczu takich informacji, najbardziej sensowne wydaje się być działanie prewencyjne w postaci zjadania zalecanej i nie przekraczalnej dawki 2 pestek moreli gorzkiej dziennie.

Istnieje teoria, iż witamina B17 od zawsze była obecna w naszej diecie i dlatego choroby nowotworowe nie były tak częste i popularne jak dziś. Na naszych terenach popularne było jedzenie konfitur, czy kompotów, gdzie wiśnie, jabłka były przetwarzane wraz z pestkami. O ile samych pestek się nie jadło, o tyle wyciąg z nich, w tym witamina B17 przedostawały się do kompotu, czy konfitur i zasilały naszą dietę w tę cenną witaminę. Kto z Was ostatnio jadł takie konfitury smażone z pestkami? Kiedy piliście kompot z całych jabłek? Gdy wspomniałam mojej Mamie o tym, opowiedziała o przepisach na szarlotkę, do której używało się całych jabłek - na koniec smażenia przecierało się je przez sito, ale proces smażenia z pestkami nadawał aromat nie do pobicia :-) Wiśniówka musiała być na wiśniach z pestkami, podobnie soki - zasypywało się wiśnie cukrem, bez wcześniejszego drylowania.

Tradycja uczy nas, co było dobre, a odkrywamy te powiązania przy okazji uzupełniania braków w naszej codziennej diecie. Spożywanie 2 jąder pestek moreli dziennie stało się działaniem niejako na skróty, w pełni uzasadnionym i sensownym. Polecam te działania prewencyjne szczególnie osobom z grupą krwi A - te osoby powinny z większą uwagą podejść do działań antynowotworowych.

Zielona szałwia hiszpańska - chia

Zielone koktajle mają to do siebie, że wzbogacanie ich dodatkowymi składnikami jest szalenie proste i sam koktajl pomieści niemal wszystko :-) Wiele osób nie widzi możliwości na zjedzenie kilku pęczków pietruszki jednego dnia, a w koktajlu jest to możliwe, a nawet realne :-)
W tym punkcie pozdrawiam serdecznie naszych Przyjaciół, którzy w niedzielę na pierwsze śniadanie zrobili zielony koktajl z pietruszką właśnie :-)

Wiele osób z naszego "kręgu" dzieli się swoimi odkryciami w zakresie dodatków do koktajli. Podobnie w Rzeszowie doskonale smakuje zielony koktajl z selera naciowego i ananasa :-) Doskonałe połączenie, już brzmi dobrze i wierzę, że smak jest równie interesujący :-)

Nic zatem dziwnego, że w końcu usłyszałam, iż koniecznie muszę spróbować szałwii hiszpańskiej. Dlaczego? Co takiego ma? Gdy się dowiedziałam, zamówiłam kilogram :-) Właśnie przyszła przesyłka i dziś piliśmy pierwszy zielony koktajl z dodatkiem szałwii hiszpańskiej. 

A oto skład dzisiejszego koktajlu:
  • awokado
  • banan
  • gruszki
  • sok z mandarynki
  • łyżeczka maki peruwiańskiej
  • łyżeczka szałwii hiszpańskiej
  • woda
Szałwia hiszpańska nie ma smaku, a przynajmniej nie zmieniła smaku koktajlu. Bardziej wyczuwalny był ciasteczkowy aromat maki i zapach mandarynki. Sama szałwia hiszpańska wygląda jak mak, szare, ciemne i jasne nasionka. Od maku różni je kształt - są bardziej podłużne niż okrągłe.
Szałwia hiszpańska występuje też pod nazwą chia, a oto, co na temat zastosowania nasion szałwii możemy znaleźć w Wikipedii:

Chia jest uprawiana w celach handlowych dla nasion bogatych w kwasy tłuszczowe omega-3. Uzyskuje się z nich około 25-30% oleju, w większości kwasu α-linolenowego. Nasiona zawierają 20% białka, 34% tłuszczu, 25% błonnika pokarmowego (głównie rozpuszczalnego w wodzie, o wysokiej masie cząsteczkowej), znaczny poziom przeciwutleniaczy (kwas chlorogenowy i kawowy, myrycetyna, kwercetyna oraz flawonid kamferol). Olej z nasion chia zawiera bardzo wysokie stężenie kwasów tłuszczowych omega-3 – około 64%. Nasiona Chia nie zawierają glutenu, zawierają śladowe ilości sodu. Nasiona Chia są tradycyjnie spożywane w Meksyku i południowo-zachodnich Stanach Zjednoczonych. Nie są popularne w Europie. Historycznie, nasiona chia służyły jako podstawowy artykuł spożywczy plemion Nahua (Azteków) w środkowym Meksyku. Kronikarze jezuiccy opisują chia jako trzecią najważniejszą dla Azteków uprawę, zaraz po fasoli i kukurydzy, a przed szarłatem. Hołd i podatek dla kapłanów i szlachty azteckiej często płacony był w nasionach chia.
Dzisiaj chia uprawiana jest w Meksyku, Boliwii, Argentynie, Ekwadorze, Australii i Gwatemali. W 2008 r. Australia była największym na świecie producentem chia. Nasiona Szałwii hiszpańskiej są sprzedawane najczęściej pod nazwą zwyczajową "Chia", występują także pod kilkoma znakami towarowymi, w tym "Cheela Brand", "Sachia", "Anutra", "Chia Sage", "Salba", "Tresalbio" i "Mila". W 2009 r. Unia Europejska zatwierdziła nasiona chia jako produkt spożywczy, pozwalając na stosowanie ich jako dodatek stanowiący do 5% całkowitej masy chleba.

Znalazłam też opinię, iż zamiast ulegania modzie spożywania chia, lepiej zaopatrzyć się w nasiona naszego rodzimego lnu. Jak najbardziej, len także posiadam w swoim portfolio i tylko chętniej spożywam nasiona, które mają neutralny smak, czego o ziarnach lnu powiedzieć nie można :-(

Zauważyłam też, że szałwia hiszpańska jest bardzo ceniona przez sportowców, szczególnie biegaczy. Poprawia wydolność, wspomaga siły witalne i redukuje pragnienie w trakcie biegu. Jako, że ostatnio trochę biegam, jest to bardzo dobry składnik moich zielonych koktajli :-)

wtorek, 12 lutego 2013

Zielona energia

Dziś bardzo, bardzo potrzebowałam energetycznego, mocnego koktajlu, który postawi mnie na nogi i wzniesie na wyżyny zarówno intelektualne jak i mocy fizycznej :-)

Są bowiem takie dni, gdy wyraźnie potrzeba czegoś więcej niż tylko zwykłej dawki witamin i mikroelementów. Oczywiście można to załatwić za pomocą kubka mocnej kawy, czy energy drinka, ale nie o to przecież chodzi... Potrzebujemy mocy, która będzie budowała naszą wewnętrzną siłę, energię na cały dzień. Tego, co będzie paliwem najwyższej klasy, o doskonałym współczynniku spalania i kaloriach, które się nie odłożą w postaci tłuszczyku :-)

Zielony, super energetyzujący koktajl dzisiejszego dnia, to dodatek maki, jagód goji i awokado. Przy okazji kapsułki cordyceps i powino być dobrze :-)

  • gruszki
  • awokado 
  • jagody goji
  • 2 łyżeczki maki peruwiańskiej
  • 2 garście szpinaku
  • 1 łyżeczka spiruliny
  •  woda

Zielonego, mocnego energetycznie dnia Wam życzę!

Wasza Zielona Blogerka

środa, 6 lutego 2013

Spirulina - super żywność

Na temat alg już pisałam przy okazji wizyty w Trójmieście. Mam kapsułki z chlorellą, słodkie pastylki do ssania spirulinowe, a niedawno zamówiłam 100g czystej spiruliny. Jest identyczna jak ta, którą dotąd używałam do moich maseczek, zatem mogę wykorzystywać do mikstur zewnętrznie i stosować w koktajlach. Oczywiście opakowanie jest ładniejsze, już nie takie "techniczne", ale spożywcze, a sama puszka wygodna i estetyczna.

Spirulina została nazwana super żywnością i jest w tym wiele, naprawdę wiele racji. Ja zainteresowałam się spiruliną głównie ze względu na zawartość witaminy B12 - z racji małych ilości jedzonego mięsa odczuwam braki tej witaminy. Ale oprócz witaminy B12, spirulina zawiera witaminy: B1, B2, B3, B6, a także makro i mikroelementy. Spirulina jest bogatym źródłem doskonale przyswajalnego żelaza, co ma znaczenie w przypadku wegetariańskiej diety. Zawiera naturalny jod, selen, potas... W 60% spirulina składa się z białka, co wpływa na jej wartości odżywcze, natomiast jeśli chodzi o tłuszcze, spirulina zawiera kwas gamma-linolenowy (GLA). Spirulina posiada w swoim składzie ponad 2000 unikalnych substancji odżywczych i jak dotąd stanowi absolutny rekord wśród żywności, jaką znamy. Ten niezwykły wodorost zawiera 18 aminokwasów, w tym 8 niezbędnych. Dzięki temu naprawczo wpływa na nasz organizm, głównie na przewód pokarmowy i krwionośny. Spirulina, bowiem, swój intensywnie zielony kolor zawdzięcza chlorofilowi - nazywanemu "zieloną krwią".

Spirulina jest skondensowanym zdrowiem w kapsułkach, czy proszku i dlatego też dzienna zalecana dawka, to tylko ok. 1,5g czystej sproszkowanej spiruliny. Gdy kapsułki zawierają inne składniki, czasem zdarza się, ze musimy ich dziennie zjeść nawet 8-12 sztuk. Ale sproszkowana czysta spirulina, to jedynie płaska łyżeczka do herbaty dziennie dla jednej osoby. Jako dodatek do koktajlu - idealnie :-)

Dla wielu spirulina ma trudny do zaakceptowania zapach, ale ja wmawiam sobie, ze tak pachnie nasz Bałtyk w Zatoce Gdańskiej i od razu mi lepiej :-)))

Z ciekawostek, jakie znalazłam na temat spiruliny, niezwykła dla mnie jest ta, iż jest ona jedną z najstarszych form życia na Ziemi i liczy ca. 3,5 miliarda lat :-) Gdy się popatrzy na strukturę sproszkowanej spiruliny, ma się wrażenie, że mikroskopijne cząsteczki nadal żyją :-) Jest delikatna, lekka, aksamitna. Doceniam fakt, iż dane jest nam korzystać z tego dobrodziejstwa natury i będę używała spiruliny systematycznie w naszych koktajlach. A oto dzisiejsza propozycja:
  • 2 jabłka
  • 1 gruszka
  • garść szpinaku
  • 2 łyżeczki spiruliny
  • woda z pierzgą i miodem

wtorek, 5 lutego 2013

Zielone dary pszczół - pierzga

Pszczoła jest niezwykłym stworzeniem - wiemy o niej, że jest pracowita jak pszczoła, że ma żądło i przypłaca życiem jego użycie, że "daje" miód, choć zwyczajnie go jej zabieramy... Co wiemy o pszczołach? Z pewnością są zielone, czyli wytwarzają żywność najwyższej klasy. Ale czy zawsze?

Ostatnio wiele mówi się o zanieczyszczonym miodzie. Kupienie miodu polskiego, z ekologicznej pasieki, powoli graniczy z cudem. Okazuje się, że pod logo renomowanej barci możemy znaleźć miód obcego pochodzenia, z dużym stężeniem pestycydów i antybiotyków. To już nie tyko "wzbogacanie" cukrem, ale dodatkowo skażenie tego wspaniałego pokarmu.

O ile miód zna prawie każdy, o tyle pierzga brzmi obco dla większości z nas. O pierzdze przeczytałam latem, w czasie wakacji w Krynicy Górskiej. Pojechaliśmy do pobliskiej pasieki i zrobiliśmy zakupy na cały rok :-) Kupiliśmy miody różnego rodzaju, ziołomiody, miody pitne, miody z pyłkiem pszczelim, krople z propolisem i... słoiczek pierzgi.
Wśród zakupów była też maść z propolisem i kremy: do rąk, do stóp. Wielka szkoda, że te ostatnie okazały się kiepskiej jakości i mnie uczuliły :-( I tutaj warto zaznaczyć, że miód może uczulać.

Pierzga jest zaliczana do najcenniejszych rzeczy jakie pszczoły mogą dać człowiekowi. Lepiej nie wiedzieć, w jaki sposób powstaje :-))) Wystarczy, że wyjaśnię, iż jest to pyłek pszczeli zamknięty w kuleczkach woskowych. Pierzgę można łączyć z miodem i dodawać do zielonych koktajli. Pierzga zawiera bogactwo witamin, mikro i makroelementów, aminokwasów, cukrów, białek i enzymów. Jako, że powstaje w wyniku swoistej fermentacji mlekowej, jej cenne składniki są skoncentrowane i świetnie przyswajalne.

Spożywanie pierzgi wspomaga układ odpornościowy, układ trawienny, wątrobę, wzmacnia siły witalne organizmu i regeneruje. Działanie przeciwzapalne pierzgi wpływa na usprawnienie procesów rekonwalescencji, a także wzmacnia pamięć, procesy myślowe i witalność.

Dzisiejszy koktajl z pierzgą:
  • banan
  • zielony jęczmień w proszku
  • gałązka świeżej mięty
  • woda z 1 łyżeczką pierzgi i 2 łyżeczkami miodu

poniedziałek, 4 lutego 2013

Zielona super żywność - Maca Peruwiańska

Jak już wielokrotnie zeznawałam, jestem fanką super żywności. Produkty, których spożycie jest niczym napełnienie organizmu nektarem i ambrozją, pociąga mnie i fascynuje. Dla mnie ta żywność jest bardzo, bardzo zielona :-) Daje nadzieję na lepsze, zdrowsze i czystsze życie.


A oto dzisiejszy zielony koktajl MACA:
  • banan
  • jabłko
  • gruszka
  • awokado
  • szpinak
  • 2 łyżeczki maki
  • woda

Korzeń Maki znalazłam jako składnik specjalnych kompozycji koktajlowych wspomagających funkcjonowanie organizmu. Taka bomba energetyczna, odżywcza i prozdrowotna. Zainteresowałam się tym specyfikiem i znalazłam więcej informacji na ten temat.

Maca jest rośliną spotykaną na nieurodzajnych wysokogórskich obszarach w Peru i Boliwii. Korzeń tej rośliny zyskuje gamę niezwykłych składników poprzez  konieczność egzystowania w trudnych warunkach. Z racji tego, iż na plantacjach z trudem osiąga swoje właściwości, zbierana jest głównie z obszarów naturalnie czystych ekologicznie.

Maca dostępna w Polsce występuje zazwyczaj jako suplement diety w postaci kapsułek, ale jest także ta sproszkowana, czysta i właśnie taką używam do moich zielonych koktajli. Ta zakupiona przeze mnie nie była poddawana obróbce termicznej, jest organicznie czysta i... bardzo smaczna :-) Drobny beżowy proszek ma wspaniały aromat, który natychmiast skojarzył mi się z deserem bakaliowym i lodami :-)

Korzeń maki jest bogaty w minerały i składniki odżywcze takie jak wapń, selen, magnez, potas, cynk i żelazo, a także kwasy tłuszczowe - kwas linolowy, kwas palmitynowy i kwasy oleinowe. Maca zawiera witaminy z grupy B (B1, B2 i B6), witaminę E i C, a także 19 cennych aminokwasów oraz polisacharydy. Jako, że korzeń maki składa się głównie z węglowodanów, jest źródłem siły fizycznej i umysłowej.

Główne właściwości zdrowotne maki, to:
  • wzmocnienie systemu immunologicznego
  • poprawa witalności
  • redukcja zmęczenia fizycznego i psychicznego
  • wspomaganie procesów myślowych i pamięciowych
  • zapobiega osteoporozie i anemi
  • reguluje gospodarkę hormonalną kobiet i mężczyzn
  • wspomaga płodność
  • odżywia wyniszczony organizm
  • działa antydepresyjnie

Zastosowanie maki w wielu schorzeniach sytuuje tę roślinę w gronie super żywności.  Spożywanie jej utrzymuje organizm w dobrej kondycji spowalniając procesy starzenia i przemęczenia. Jako roślina o właściwościach odżywczych polecana jest kobietom w ciąży, w czasie laktacji, a dla mężczyzn jako afrodyzjak w naturalny sposób wzmacniający siły witalne mężczyzny.

W koktajlach zalecam stosowanie maki szczególnie w czasie wzmożonego wysiłku fizycznego i psychicznego. Ponieważ ma działanie silnie energetyzujące, najlepiej spożywać ją rano, bo choć ma także właściwości redukujące problem bezsenności, spożywanie jej wieczorem może uniemożliwić zaśnięcie :-) Dzienna dawka czystej sproszkowanej maki nie powinna przekroczyć 2-3 łyżeczek.  To akurat tyle, ile można dodać do aromatycznego koktajlu!



piątek, 1 lutego 2013

Zielone przyprawy FIT

Wiele osób sięga do zielonych koktajli jako do tych, które pozwolą uregulować zbyt leniwy metabolizm i słusznie!

Zielone koktajle zawierają bardzo dużo substancji odżywczych, a odżywiony organizm jest mniej skłonny do pokus i śmieciowego jedzenia. Im więcej posiłków w ciągu dnia zastąpimy zielonym koktajlem, tym lepszy i szybszy będzie efekt. W zależności od naszych indywidualnych potrzeb, możemy w ten sposób skutecznie się oczyścić, odżywić, uzupełnić brakujące witaminy, minerały, aminokwasy i enzymy, a także usprawnić pracę naszego żołądka i całego przewodu pokarmowego.

Efekt oczyszczania organizmu i przyspieszenia spalania zbędnego tłuszczu możemy przyspieszyć stosując przyprawy uznane za doskonałe katalizatory w tych pożądanych przez nas procesach.

Przyprawy możemy podzielić na te doskonale komponujące się z koktajlami słodkimi, owocowymi i słonymi - warzywnymi. Przy czym istnieją wyjątki, jak np. papryka chilli, która wspaniale smakuje zarówno z czekoladowym słodkim koktajlem jak i warzywnym.

Doskonałym dodatkiem do koktajli słodkich jest CYNAMON. Ma on właściwości spalające tłuszcz, wspomagający trawienie i rozgrzewający. Cynamon świetnie smakuje z koktajlem jabłkowym, z sokiem z pomarańczy lub mandarynek i zieleniną o delikatnym smaku, jak szpinak, czy świeża mięta.
Propozycja zielonego koktajlu z CYNAMONEM:
  • 3 jabłka
  • sok z pomarańczy
  • garść szpinaku
  • gałązka mięty
  • łyżeczka cynamonu
  • woda

KARDAMON dobrze komponuje się z mlecznymi koktajlami na bazie mleka kokosowego, sojowego, czy migdałowego. Dodatek bananów, kakao, czy kawy także poprawia smak i aromat koktajlu. Do kardamonu pasuje awokado i inne delikatne owoce. Zielony koktajl z kardamonem działa pobudzająco na nasz leniwy metabolizm, wspomaga procesy trawienia i powoduje uczucie sytości.
Koktajl z KARDAMONEM:
  • garść migdałów, moczonych w wodzie ok 5h
  • mleko kokosowe
  • awokado
  • banan
  • łyżeczka kawy rozpuszczalnej
  • łyżeczka kardamonu
O IMBIRZE pisałam niedawno, zatem znane już są jego odkażające właściwości. Imbir spożywany w dowolnej postaci przyspiesza spalanie tłuszczu. Stąd stosowany w kosmetykach ujędrniających spisuje się doskonale. IMBIR pobudza trawienie, wzmaga produkcję soków żołądkowych i żółci, co przyczynia się do polepszenia działania metabolizmu i usuwania toksyn.
Ostry zielony koktajl z IMBIREM:
  • 2 gruszki
  • 10 owoców liczi
  • owokado
  • garść szpinaku
  • szczypta ostrej papryki
  • 2 cm startego kłącza imbiru
  • woda
Przyprawy z grupy śródziemnomorskich doskonale komponują się z koktajlami warzywnymi. ZIOŁA PROWANSALSKIE, BAZYLIA, OREGANO, ESTRAGON, MAJERANEK, TYMIANEK to doskonałe składniki wspomagające nasz metabolizm. Dzięki ziołom trawienie jest dokładniejsze, pożywienie nie zalega w układzie pokarmowym, a olejki znajdujące się w ziołach wnikają do organizmu lecząc i wspomagając. Stosowanie dużych ilości ziół prowansalskich doskonale odchudza i oczyszcza.
Pomysł na czerwony koktajl ziołowy:
  • 3 pomidory, bez skórki
  • sok pomidorowy
  • papryka czerwona, dojrzała
  • papryczka chilli bez ziaren
  • garść świeżej bazylii
  • garść świeżego tymianku
  • gałązka świeżego estragonu
  • 2 łyżeczki ziół prowansalskich
  • woda
Szczególnie ziołowe, warzywne koktajle mają właściwości odchudzające i przyspieszające metabolizm. Niskokaloryczne, bez cukru, sycące i smaczne - czego chcieć więcej?

Sądzę, iż nie doceniamy wagi przypraw. Dzięki nim możemy nasze jedzenie uczynić ogrodem wrażeń smakowych, zapachowych, wreszcie kulinarną ucztą eksperymentowania. Polecam :-) I życzę sukcesów w miksowaniu dla zdrowia, urody i figury :-)


czwartek, 31 stycznia 2013

Zielony imbir

Już dawno chciałam napisać o jednej z moich ulubionych przypraw - o imbirze. Cenię go za niezwykłe właściwości i skuteczność, a także za smak. Świeże kłącze imbiru można znaleźć w mojej lodówce niemal zawsze, niezależnie od pogody, czy pory roku. Imbir rozgrzewa zimą i chłodzi latem. Magiczna przyprawa o wielu obliczach.

Zanim napiszę o właściwościach imbiru i skąd tyle mojej sympatii względem tej przyprawy, zaprezentuję dzisiejszy koktajl z imbirem. Jest to wersja specjalna, z dużą ilością wody i długo miksowana (stąd puchata konsystencja i widoczne pęcherzyki powietrza).  Imbir przecisnęłam przez wyciskarkę do czosnku, aby łatwiej został zmiksowany. Można też pokroić go w drobną kostkę.
Oto składniki:
  • gruszka
  • 1/2 awokado
  • 7 liczi
  • garść szpinaku
  • woda
  • 2 cm korzenia imbiru
Zielony koktajl imbirowy, to przede wszystkim zdrowie w doskonałym wydaniu.  Dość powszechnie znane są antybakteryjne właściwości imbiru - stosuje się go przy przeziębieniach i grypie, przy infekcjach bakteryjnych, ale także wirusowych, gdyż wspomaga funkcjonowanie organizmu i w sposób naturalny wzmacnia odporność. Imbir ma właściwości wspomagające produkcję soków żołądkowych, poprawia trawienie i ukrwienie. Wspomagając procesy przemiany materii, sprzyja spalaniu tłuszczu, rewitalizuje ciało i umysł. Imbir obniża poziom złego cholesterolu we krwi, reguluje pracę serca i rozluźnia. Nadmiar imbiru może powodować zawroty głowy, ale ten spożywany w postaci naturalnej rzadko daje efekty przedawkowania. Spożywanie imbiru wspomaga koncentrację, usprawnia procesy myślowe i poprawia nastrój. Dobra energia płynąca z tej rośliny mobilizuje do działania, ale też chroni nas przed skutkami nadmiernego wysiłku - właściwości odkażające chronią nas przed patogenami w sytuacji przemęczenia.

Czy przekonałam Was do imbiru? Można go spożywać w zielonych koktajlach :-) ale także zaparzać wrzucając na dno imbryka z zieloną herbatą. Kilka plastrów dodanych do butelki wody niegazowej uczyni z niej napój czysty i świetnie nawadniający organizm. Starty imbir można dodawać do potraw mięsnych, a także warzywnych na ciepło i do sałatek. Dla osób jedzących nabiał, starty imbir jest doskonały do jogurtów, serków, czy musli.

Imbir możemy kupić w postaci kłącza i ten najbardziej polecam, ale jest także w postaci suszonej (popularna przyprawa do piernika) i marynowanej. Imbir marynowany podaje się do sushi, najlepszy jest ten różowy, który humorystycznie nazywaliśmy "ludwikiem" ze względu na swój intensywny smak. Obok wasabi, imbir jest gwarancją czystości surowego posiłku :-)

Spożywanie imbiru chroni nasz organizm przed patogenami, wzmacnia odporność, usprawnia procesy trawienia i przemiany materii. Jest to przyprawa doskonała, która dodatkowo poprawia nastrój i chęć do życia. Czego więcej można chcieć w ten ostatni dzień stycznia? Szczególnie, że pogoda deszczowa, wiatr wieje, po śniegu pozostało tylko wspomnienie i imbryk wspaniałej herbaty z imbirem, to najlepsze, co możemy dla siebie zrobić :-) Po zielonym koktajlu, oczywiście :-)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Zielona czekolada - fenomen ziaren kakaowca

Moja Kochana Babcia wierzyła w siłę czekolady. Dostawałam od niej tabliczkę przed ważnymi wydarzeniami o charakterze intelektualnym: przed egzaminami do liceum, później w trakcie egzaminów maturalnych... Miałam czerpać z niej moc, energię i siłę logicznego myślenia.

Dziś wiem, że Babcia była jedną z lepiej poinformowanych osób na świecie :-) Wiedziała, że kakao niesie za sobą moc, energię, zdolności regeneracji zarówno umysłowej jak i fizycznej. Ziarno kakaowca do Europy przywiózł Kolumb, ale wcześniej delektowali się nim mieszkańcy Ameryki Południowej. Uznane za napój bogów, towarzyszyło rytualnym świętom, by pojawić się w pełnej krasie na stołach niemal każdego z nas. Bo kto nie zna kakao?

Jednakże ówczesne kakao bardzo różni się od tego, co jest nam podawane dziś. Podobnie jak to bardzo naturalne, surowe, w pełnych ziarnach jest inne od znanego nam słodzonego proszku w granulkach. Czy nasze dzieci będą znały kakao takie, jakim powinny go spróbować? Czy Wy, moi Drodzy Czytelnicy, znacie kakao cierpkie, surowe, lekko przefermentowane, które smakuje lepiej niż cokolwiek? I działa jak energetyk?

Ziarna kakaowca tajemnicę swojej mocy skrywają w samych składnikach, wśród których najpopularniejszym jest magnez. Rozgrzeszamy się przecież jedząc czekoladę właśnie działaniem wzmacniającym serce, mięśnie i wspomagającym układ krążenia. Kakao zawiera także błonnik, wapń, witaminy z grupy B, witaminę C i E.
Ziarna kakaowca są nośnikiem energii i dobrego samopoczucia. Działają antydepresyjnie, wzmacniają poczucie szczęścia i odmładzają. Obniżaj odczucie niepokoju i wspierają organizm w walce ze stresem. Ziarna kakaowca wzmacniają uwagę, czujność, koncentrację i są źródłem przyjemności i błogiego spokoju. Zdolności tonizujące kakao pozytywnie wpływają na możliwość ograniczania kompulsywnego spożywania pokarmów, a bogactwo wartościowych składników odżywczych pozwala nam szybko zaspokoić głód słodkiego pożywienia. Ziarna kakaowca nie zawierają cukrów, zatem mogą być bezpieczną, choć kaloryczną przekąską. Na szczęście nie zjadamy kakao w dużych ilościach :-)

Ziarna kakaowca są źródłem trwałych i bardzo skutecznych przeciwutleniaczy. Stąd ich odmładzające działanie. Przecież wystarczy, że jesteśmy zrelaksowani, szczęśliwi i uśmiechnięci i juz wyglądamy i czujemy się młodziej :-)

Zakupiłam surowe, poddane jedynie fermentacji ziarna kakaowca. Jest to ważne, aby ziarna nie były prażone i były w całości, by zachować bogactwo składników odżywczych. I oczywiście użyłam ziaren do przygotowania koktajlu :-) Tym razem zieleń koktajlu została zastąpiona kolorem kakao, ale sam koktajl jest absolutnie pełnowartościowym zielonym posiłkiem :-)
Ważne, aby pamiętać o skompensowaniu kwaśnego smaku np. miodem naturalnym :-)
A oto skład czekoladowego koktajlu:

  • surowe ziarna kakaowca, zmiażdżone w moździerzu
  • mango
  • awokado
  • miód 
  • woda

Jako dodatek posłużyła wspaniała, ręcznie robiona surowa czekolada z owocami Acai. Ale o tym owocu opowiem innym razem :-)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Zielona super żywność - awokado

Poszukiwanie źródeł zdrowia w naturze było dla człowieka procesem logicznym - tak robiły zwierzęta, rośliny... Tak robili nasi przodkowie, tak możemy robić i MY :-)

Obecnie ów proces poszukiwań jest dość skomplikowany, bo mało wokół nas czystej, nie przetworzonej żywności. Mamy coraz mniejsze szanse na zjedzenie owoców bez pestycydów, bez środków grzybobójczych, czy konserwujących. Zapominamy naturalne smaki, nie potrafimy odnaleźć smaku truskawki w truskawce, czy chleba w chlebie...

Dlatego też poszukiwanie jest tym elementem życia, na który jesteśmy skazani. Potrzebna jest edukacja, wiedza, umiejętności obserwacji, rozpoznawania i oceniania dostępnej żywności. Idealnie by było stać się posiadaczem własnego ogródka, uprawiać własną żywność i już. Ale jest to trudne dla wielu z nas, a często zwyczajnie nie realne.

Moim antidotum na te niedobory i realia stała się super żywność. Produkty, które niosą ze sobą ogrom wartości odżywczych, które posiadają unikalne właściwości, są swoistym lekiem i balsamem dla rozdartej duszy. Bowiem dostarczenie organizmowi odpowiednich składników, zaspokojenie potrzeb pierwszego rzędu otwiera możliwość rozwoju i wyciszenia. Daje nam szansę na doskonalenie się, na odnalezienie siebie w tym trudnym świecie.

Gdy myślę o związku psychiki z fizycznym stanem organizmu, na myśl przychodzą mi dzieci z chorobami autoimmunologicznymi, czy ADHD. Są teorie, które wskazują, iż takie dzieci mają niedobory ważnych składników odżywczych pochodzenia naturalnego, a ich organizmy są zainfekowane przez pasożyty. W większości przypadków wystarczy oczyścić organizm ziołami, nakarmić prawdziwą, naturalną i wartościową żywnością i większość objawów ustępuje.

Awokado, które jest obecnie dostępne niemal w każdym większym sklepie w Polsce, należy do grona produktów nazywanych super żywnością. Od dawna chętnie dodaję je do zielonych koktajli, instynktownie ufając, iż robi wiele dobrego. I rzeczywiście, awokado, to niezwykły owoc. Posiada w swoim składzie dużą zawartość zdrowych tłuszczy, przez co jest dość kaloryczny, ale ów mankament wynagradza nam jakością owych kalorii. Polecany przy chorobach układu krążenia, redukuje zagrożenie zbyt wysokim cholesterolem i trójglicerydami we krwi. Zawiera takie pierwiastki jak wapń, potas i fosfor, a także witaminy: A, B1, B2, C, PP, K, H. W swoim składzie awokado prawie nie zawiera cukrów, dzięki czemu w doskonały sposób reguluje poziom insuliny we krwi. A jego kremowa konsystencja pozwala używać go jako głównego składnika zamienników masła - w kremach kanapkowych i pastach.

Awokado w koktajlu, to czyste zdrowie w zielonej postaci. Doskonale syci, nadaje delikatną, aksamitną strukturę i podkreśla smak innych owoców. Lubię połączenie awokado z jabłkiem i mango, gdyż staje się bardziej wyraziste i owocowe. Już jeden owoc awokado może solidnie zagęścić nasz koktajl, co pozwala na większą ilość wody i mniejszą kaloryczność. Choć akurat energią w tym przypadku aż tak bardzo bym się nie przejmowała.

Dzisiejszy zielony koktajl, to przede wszystkim awokado. Wszystko inne okazało się dodatkiem. Na zdjęciu widać jak jest gęste i kremowe w koktajlu, a przy tym lekkie i łagodne.

  • 2 dojrzałe, miękkie awokado
  • jabłko
  • mango
  • szpinak
  • woda
3 kilometry biegania, koktajl z awokado i jestem spokojniejsza o moje serce :-) 

piątek, 18 stycznia 2013

Zielony koktajl z nutką srebra

Lecznicze właściwości srebra były znane już tysiące lat temu. Przypisywano temu kruszcowi moc uzdrawiania, a przede wszystkim ochrony przed zachorowaniem. Srebrna zastawa na stołach arystokratycznych dworów, to nie tylko przepych i eksponowanie bogactwa, ale działania prewencyjne prowadzone na szeroką skalę. Jeszcze nasi dziadkowie jako wiano przygotowywali posrebrzane sztućce, które można znaleźć w wielu domach. Srebro niosło szlachetne przesłanie i ochronę przed bakteriami, wirusami i grzybami. Młodym małżonkom życzyło się szczęścia, a przede wszystkim zdrowia grawerując życzenia na srebrnej cukiernicy.

Dziś srebro przeżywa swój renesans. Upatruje się w tym pierwiastku szansy na lepszą przyszłość w świecie zmutowanych bakterii i wirusów. Okazało się bowiem, że może ono być antybiotykiem nowej generacji - bezpiecznym dla człowieka i groźnym dla patogenów. Stąd rosnąca popularność roztworu srebra koloidalnego stosowanego zewnętrznie i wewnętrznie.

Jony srebra znajdziemy w nowoczesnych pralkach, w włóknach pokrowców na materac, w ściereczkach, jako wierzchnie warstwy blatów kuchennych, w nowoczesnych lodówkach... Wszędzie, gdzie wymagana jest czystość i antybakteryjne, antygrzybiczne działanie. Srebro używa się w kosmetyce i medycynie - do gojenia trudnych ran, w plastrach i roztworach. Filtry powietrza z jonami srebra nieinwazyjnie dbają o otoczenie.

Z drugiej strony nasze środowisko jest coraz bardziej zanieczyszczone. Wszechobecne grzyby i pleśnie niszczą żywność, stąd stosuje się coraz bardziej agresywne i toksyczne środki grzybobójcze, które to z kolei są jedną z przyczyn infekcji, alergii i nowotworów. Nic zatem dziwnego, że w srebrze pokładane są wielkie nadzieje na czystsze życie w zdrowiu i komforcie.

Zielony koktajl ma wiele zalet, ale nie należy zapominać o zagrożeniach. Jedną z największych zarówno zalet jak i wad jest fakt, iż składniki naszych zielonych koktajli nie są poddawane obróbce termicznej. Tym samym, niestety, nie mamy szansy zniszczyć patogenów wysoką temperaturą. Oczywiście bardzo ważna jest higiena, płukanie żywności, odkładanie owoców, które noszą znamiona pleśni, ale mimo wszystko warto do koktajlu dodać roztworu srebra koloidalnego, aby zmniejszyć zagrożenie zakażeniem. Srebro bowiem zdezynfekuje nasz zielony koktajl i w sposób bardzo rozsądny i naturalny go wzbogaci. Spożywanie srebra koloidalnego poprawia odporność, chroni przed drobnoustrojami i wprowadza niekorzystne środowisko dla pasożytów. W naszym czystym organizmie może nam być już tylko lepiej i lepiej :-)

Zielony koktajl ze srebrną nutką dziś składał się z:
  • banan
  • garść szpinaku
  • jabłko
  • awokado
  • woda
  • łyżeczka roztworu koloidalnego srebra

środa, 16 stycznia 2013

Zieloni Towarzysze Zielonej Drogi

Fascynacja zielonymi koktajlami rozlała się na moich bliskich i znajomych. Gdy tylko miałam możliwość, namawiałam na miksowanie i zapraszałam do odwiedzenia bloga. Jakież miłe są rezultaty! Otóż wiele osób z mojego otoczenia zaczęło pić zielone koktajle!
Dlaczego mnie to aż tak cieszy?
Powtarzam to dość często - zamierzamy zdrowo i długi żyć. Potrzebne nam będzie obecne towarzystwo bliskich nam osób i musimy dbać, aby i oni dali sobie szansę długiego życia w zdrowiu :-)

Tak naprawdę, to nie mamy wpływu na długość naszego życia. Może się ono skończyć nieoczekiwanie, nagle lub pochłonięte chorobą wypalać się powoli... Ale to, na co mamy wpływ, to jakość owego życia, nasze zdrowie, samopoczucie, sprawność ruchową i intelektualną. Namawiam do działania, bo wierzę w skutki naszych zachowań, nawyków i wyborów. Wierzę, że to my w dużym stopniu decydujemy, jacy staniemy się z wiekiem, czy nawet już za kilka miesięcy, tygodni, czy wręcz dni! Są dolegliwości, choćby trawienne, które ustępują już po kilku dniach picia zielonych koktajli. Są też takie, które przestaniemy zauważać i znikną poza naszą świadomością.

Dlatego też bardzo, bardzo się cieszę, gdy otrzymuję wiadomości ze zdjęciem właśnie zrobionego zielonego koktajlu (w podarowanej ostatnio szklance:-)), czy jak w drodze powrotnej od Przyjaciółki, fotografię z informacją, że zielony koktajl idealnie komponuje się z jej zielenią oczu, co mogłam potwierdzić otwierając MMS-a. Dostaję wiadomości o poczynaniach w temacie zielonego nowego życia - ostatnio dość radykalną, że nigdy więcej rukoli! Cieszę się, gdy moja Mama zaprasza koleżanki i wspólnie popijają zielony koktajl. Gdy moja Ciocia wzmacnia organizm zielonym miksowaniem. Gdy docierają do mnie informacje, w jakiej sieci sklepów jest tańsze awokado, czy świeższy szpinak :-)

Ostatnio też otrzymałam przeczytany gdzieś przepis, który zamierzam wkrótce wypróbować. I ten właśnie przepis pozwolę sobie przytoczyć:

Glowing Green Smoothie
(porcja na 2-4 osoby)
 
1.5 filiżanki wody
1 główka rzymskiej salaty, posiekanej
garść szpinaku
3-4 łodygi selera naciowego
1 jabłko
1 gruszka
1 banan
sok z pol cytryny
 
1. Dodaj do blendera wodę, sałatę i szpinak. Zacznij od niskich obrotów i miksuj do gładkości.
2. Stopniowo zwiększając prędkość obrotów dodaj selera, jabłko i gruszkę.
3. Dodaj banana i sok z cytryny. Miksuj do gładkości.

A przede wszystkim bardzo dziękuję Towarzyszom na naszej wspólnej Zielonej Drodze Zielonych Koktajli. Dziękuję Wam, bo wiem, że ów blog miał mnie samą mobilizować i dokładnie tak się dzieje. Z dnia na dzień odwiedza ten blog więcej osób - z wielu krajów, gdzie jak sądzę, nasi rodacy prowadzą swoje mniej lub bardziej zielone życie :-) Wspólnie będziemy rozwijać się w temacie zdrowej żywności, bo to w naturze tkwi nasza siła, energia, nasze zielone życie :-)
Czego sobie i Wam serdecznie życzę !
Wasza Zielona Blogerka :-)

wtorek, 15 stycznia 2013

Zielona super żywność - goji

Naturalne składniki odżywcze w naturalnych produktach, to najlepsze, czym możemy wzbogacić nasze zielone koktajle. Wykorzystując siły natury, łączymy składniki o najlepszych parametrach i uzyskujemy żywność o właściwościach leczniczych. Poza miksowaniem, nie poddajemy produktów żadnym procesom przetwarzania, ani obróbce cieplnej. Samo miksowanie natomiast jest idealną drogą do uzyskania konsystencji najlepszej dla naszego żołądka, bo jak mówi chińskie przysłowie, żołądek zębów nie ma. A kto z nas dokładnie gryzie pożywienie? Kto gryzie przeżuwając po trzydzieści razy aż do osiągnięcia konsystencji papki? Oj, niewiele osób, naprawdę niewiele. Zatem smakowanie zielonych koktajli tak, aby wzbogacić je naszą ślina, jest najlepszym przygotowaniem składników do oddania wszystkiego, co w nich najlepsze. A tego dobra bywa naprawdę wiele.

Jagody goji, nazwane super żywnością, uznane za jedne z najzdrowszych owoców świata, posiadają bogactwo składników takich jak: witaminy, minerały, aminokwasy, enzymy... Goji, to przede wszystkim silny antyutleniacz, owoc młodości i zdrowia. Swoje wyjątkowe właściwości zawdzięcza dużej zawartości witaminy C (szacunki wskazują nawet na 2500mg/100g). Goji są bogate w izoleucynę, troptofan, żelazo, cynk, wapń, miedź, selen, fosfor i witaminy z grupy B, a także witaminę E. 

Jak działa owa super żywność na nasz organizm? Dostarczenie składników odżywczych i związków  wspomagających budowę komórek opóźnia procesy starzenia, tonizuje, wzmacnia, buduje odporność i witalność. Goji są polecane w chorobach cywilizacyjnych, osłabieniu i w okresie rekonwalescencji. Wspomagają nasze stawy, wzrok, narządy wewnętrzne i procesy myślowe. Opóźniając starzenie się organizmu wzmacniają naturalne siły i procesy samoleczenia.

Jagody goji są dostępne głównie w postaci suszu. Przed dodaniem do koktajlu polecam namoczyć je przez kilka minut. Goji smakują doskonale sote, bez dodatków, jako przekąska. Należy jednak pamiętać, aby dokładnie je przeżuwać :-) Mój dzisiejszy koktajl z goji posypałam dodatkową porcją owoców i jadłam łyżeczką wprost z pucharka :-) Doskonałe na rozpoczęcie dnia, szczególnie po przebiegnięciu kilku kilometrów :-)

A oto składniki super koktajlu z goji:
  • awokado
  • jabłko
  • gruszka
  • liczi
  • szpinak
  • woda
  • goji namoczone + do posypania
Dzięki różowej barwie goji, zielony koktajl ma piękny ciepły odcień oliwki :-)

Zielony koktajl z liczi

Mimo, iż liczi jest owocem bardzo nietrwałym, a zbierany dojrzały nie ma już potrzeby długiego leżakowania, są odmiany, które pozwalają i nam - mieszkańcom chłodnej i wilgotnej Polski cieszyć się tym wspaniałym smakiem i aromatem. Liczi ma twardą, choć elastyczną skorupkę skrywającą delikatny biały miąższ otulający twardą pestkę. I to właśnie owa biała część owocu jest cudownie słodka, miękka i soczysta. Smak liczi przypomina aromaty owocu dzikiej róży, ale jest delikatniejszy. Skojarzenie z dziką różą powstało także z powodu zawartości witaminy C - miąższ liczi posiada jej ok 60 mg/ 100g świeżego owocu. Zatem według polskich norm, wystarczy zjeść ok 10 liczi i tym samym dostarczyć zalecaną dzienną dawkę witaminy C.

I tutaj pozwolę sobie na dygresję dotycząca witaminy C właśnie. Człowiek jest jednym z nielicznych ssaków, które nie wytwarzają w organizmie tej potrzebnej do właściwego funkcjonowania witaminy. Innym ssakiem są świnki morskie i to właśnie na nich eksperymentowano z dawkami naturalnej witaminy C. I oto okazało się, że braki witaminy C w pożywieniu skutkowały zaburzeniami odporności, problemami z krążeniem, chorobami nowotworowymi i przyspieszeniem procesów starzenia. Sądzę, iż na ludziach takich badań nie trzeba przeprowadzać - większość wokół nas nie dostarcza w swojej diecie odpowiedniej ilości witaminy C i stąd głównie choroby serca, czy obniżenie odporności. Żyjemy w stosunkowo sterylnych warunkach - mamy czystą wodę, żywność, używamy skutecznych środków czystości, a jednak chorujemy częściej niż chociażby poprzednie pokolenie. Widać to szczególnie na przykładzie dzieci, ale też osób dorosłych z miażdżycą, czy chorobami "autoimmunologicznymi".
Witamina C ma zdolność ochrony organizmu przed chorobami i nie jest to tylko antidotum na przeziębienie i grypę, ale także poważne choroby cywilizacyjne takie jak miażdżyca.

Znaczenie witaminy C jest oczywiste - większość leków przeciwgrypowych ma w swoim składzie kwas askorbinowy. Są herbatki z witaminą C, a sam kwas askorbinowy stosowany jest jako uzdatniacz żywności i przeciwutleniacz konserwujący. Ale wbrew temu, co możemy usłyszeć od lekarzy, ta syntetyczna witamina C nie jest tak dobra jak naturalna. Tylko ta pochodzenia naturalnego jest w pełni przyswajana przez organizm i wykorzystywana we właściwy sposób. Stąd możliwość poddawania się działaniu ogromnych dawek tej witaminy za pośrednictwem kroplówek, czy spożywanie wielokrotności zalecanej dziennej dawki doustnie. Ale tylko tej pochodzenia naturalnego!

Witamina C ma zbawienny wpływ na funkcjonowanie organizmu, a jej niedobory wiążą się z osłabieniem układu odpornościowego, co jest tak naprawdę następstwem zmian, jakie zachodzą na poziomie komórkowym. Braki witaminy C powodują uszkodzenie naczyń krwionośnych, co jest początkiem wielu schorzeń i problemów zdrowotnych. Poważne niedobory witaminy C mogą powodować śmierć, choć nie umiera się przecież na "niedobór witaminy C", ale na choroby układu krążenia, czy inne będące następstwem owych braków.

Najwięcej witaminy C jest w owocach i warzywach, ale należy pamiętać, iż jest ona wrażliwa na działanie wysokiej temperatury, zatem znów z pomocą przychodzą nam zielone koktajle :-) Witamina C także ginie w wyniku długotrwałego przechowywania, co najlepiej widać na przykładzie ziemniaków - wiosną, te jesienne mają najmniejszą zawartość witaminy C, a "młode", prosto z pola: najwięcej. Rekordzistką w zawartości witaminy C jest acerola - posiada jej > 1600mg/100g. Dla porównania proponowane liczi: ca. 60mg/100g, a najpopularniejsze źródło, czyli cytryna: ca. 30mg/100g. Do rekordzistów należą jeszcze: owoc dzikiej róży - 426mg/100 g, zielona papryczka chili - 244mg/100g i nać pietruszki - 177mg/100g. polecana jest też czarna porzeczka, papryka, opisywana na blogu brukselka.

Jak już wspomniałam, pochodzenie witaminy C ma znaczenie, dlatego warto zwracać uwagę, aby nasz zielony koktajl dostarczał nam tę ważna witaminę w dużych ilościach. O ile syntetyczny kwas askorbinowy nie jest zalecany w dużych dawkach, o tyle ten w postaci naturalnej z pewnością nam nie zaszkodzi. Można tez dosypywać do chłodnych potraw witaminę C naturalnego pochodzenia w proszku - wspaniale uzdatnia żywność niszcząc grzyby, wirusy i inne zarazki. Według niektórych teorii ma tak silne działanie odkażające, że powinna być stosowana przy większości surowych potraw, aby dostarczać organizmowi podstaw do walki z wszechobecnymi pleśniami.

Nasz dzisiejszy, bogaty w witaminę C koktajl z liczi:
  • 2 jabłka
  • kiwi
  • garść szpinaku 
  • 10-12 liczi
  • sok z pomarańczy, woda

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Zielony Kraków

Pierwszy weekend nowego roku spędziliśmy w Krakowie.

Głównym powodem była chęć oderwania się od naszej codzienności i spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Poranny zielony koktajl wprawił nas w doskonały nastrój i dzięki temu nasz czas relaksu zaczął się już o poranku, mimo, że jeszcze w Warszawie :-) Koktajl miał nas wprawić w dobry nastrój, stąd znalazło się w nim sporo słodkiego banana i łyżeczka czekolady w proszku - jak się okazało, dodatek o charakterze proroczym :-)

Oto skład naszego porannego koktajlu:
  • 2 banany
  • 2 słodkie jabłka
  • awokado
  • garść szpinaku
  • łyżeczka czekolady w proszku
  • sok z 2 pomarańczy

Kraków nie przestaje zachwycać! Znany doskonale, sprawia, że czujemy się jak u siebie, a jednak zachwyca. Nie pozwala na rozleniwienie zmysłów atakując wspaniałymi miejscami i niepowtarzalnym klimatem.

Skąd prorocza czekolada? Bo pierwsze miłe chwile miałam w pijalni czekolady na krakowskim Rynku. Spędziłam tam przeurocze chwile w doskonałym towarzystwie :-) Pozdrawiam wyjątkową parę wspaniałych ludzi :-) W menu była zielona czekolada, a swój kolor zawdzięczała warstwie pistacjowej :-) Nie zdecydowałam się na te pozycję, ale było blisko :-)

Wieczór natomiast spędziliśmy na koncercie w Klubie Pod Jaszczurami. Klimat odległy, ale nazwa zespołu, który był gwiazdą wieczoru, już bliżej zieleni.

 A mianowicie, grupa nazywa się VENUS FLY TRAP :-)

Co w wersji: venus flytrap oznacza zieloną roślinkę :-) Sądzę, że do koktajlu byłaby doskonała :-) Ale nie przesadzajmy, muchołówka amerykańska jest rośliną owadożerną, zatem niekoniecznie w stylu naszego upragnionego weganizmu :-)
Muzyka świetna, polecam ten zespół młodych ludzi - z pasją grają rocka barwiąc go odcieniami bluesa. Sympatycznie :-)

Po wieczorze spędzonym na koncercie i później w kolejnym dobrym towarzystwie (pozdrowienia :-)) poranek nie obył się bez odkwaszających mikstur :-) Niestety, w hotelu nie było blendera i musiałam sobie darować poranny koktajl niwelujący efekt wczorajszego dnia :-)) Ale obiecuję wrócić do tego tematu jak pozbyć się rezultatów najlepszej zabawy :-)