Stęsknieni wiosny, a może nawet lata, kupiliśmy świeże truskawki. Każdy wie, że truskawek w zimie się nie je - są przepełnione wręcz chemią i nie mają smaku.
Co do chemii, trudno sprawdzić, ale smak - doskonały :-)
I choć nie zrobiłam z tych pachnących świeżych truskawek zielonego koktajlu (w planie miał być z bananem i liśćmi brokułów), dostarczyły wiele pozytywnych doznań kulinarnych :-)
Już po powrocie z krótkich wakacji zatęskniłam za smakiem truskawek i sięgnęłam po moje ekologiczne, mrożone :-) Niestety, nawet po rozmrożeniu i wpasowaniu w zielony koktajl nie przypominały smaku tamtych, świeżych truskawek kupionych w Brukseli...
Jedyne, co nam pozostaje, to czekanie na truskawki. Te prawdziwe, świeże, prosto z pola. Jakieś dwa miesiące jeszcze... a może nawet dłużej...
Jako wspomnienie, sięgam do zdjęć truskawek z Brukseli. Zdjęć, oczywiście, z Brukseli, bo truskawki pewnie hiszpańskie :-) Przyznam, że wolałam nie sprawdzać :-) Były pyszne i niech tak zostanie. Szczególnie te, które poleżały na śniegu :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz