piątek, 16 listopada 2012

Rewolucja?

Zamiłowanie do poszukiwanie złotego środka poprzez popadanie w skrajności wyssałam z mlekiem matki. To jakby pragnąc neutralnego smaku próbować cytryny :-) Mimo wszystko pragnienie pozostaje.

Z filozofią odżywiania surowizną spotkałam się już wielokrotnie i mimo wszystko nie hołduję jej bezwarunkowo. Nie do końca trafiają do mnie argumenty, że nie urodziliśmy się z kuchenką elektryczną przytwierdzoną do brzucha, bo też nie urodziliśmy się ubrani, a byłoby nam trudno w naszym klimacie żyć nago. Jednakże przekonują mnie argumenty dotyczące wartości odżywczych i składników jakie posiadają zielone rośliny, a także przewaga owych w surowych warzywach i owocach.

Surowa dieta kojarzy się często z wielbicielami tatara - z dodatkiem surowego jajka do zmielonego mięsa lub łososia. Na szczęście nie o to w tym wszystkim chodzi, bo mięso, podobnie jak nabiał, czy ryby, nie zaliczają się, mimo nawet braku obróbki termicznej, do filozofii surowizny dzień po dniu. Surowe mają być owoce, warzywa, zielenina, trochę orzechów, pestek, ziaren i już.

Zielone koktajle, to przede wszystkim mieszanka owoców z zieleniną. Warto wyjaśnić, czym jest owa zielenina, aby nie było wątpliwości. Zielenina jest zielona, ale także bywa bordowa, wręcz brązowa jak niektóre odmiany sałat. Zielenina, to głównie liście, choć wyjątkiem jest łodyga selera naciowego, który także zalicza się do zieleniny. Dla początkującej Zielonej wystarczy zapamiętać, że zielenina jest zielona i liściasta :-)

O owocach można pisać wiele. Ważne, aby w naszej diecie przeważały owoce z naszego regionu. Mimo, iż może nam się marzyć palmowa oaza z daktylami, czy bananowe gaje, naszym bardzo polskim owocem jest jabłko. I to ono powinno być podstawą naszych owocowych wariacji. Szczególnie zimą.
palma daktylowa - daktyle jeszcze zielone, bo to czerwiec w Egipcie :-)
Innym bardzo polskim owocem jest gruszka - ważne, aby rzeczywiście pochodziła z naszych sadów. Zimowym wariantem są mrożonki - szczególnie truskawki z ekologicznej uprawy, które szczelnie wypełniają zamrażarkę. Na szczęście :-)
Niestety,  dążenie do doskonałości jest kłopotliwe i "wygodnicko" sięgam po banany. Mają dużo potasu, sycą i skutecznie dominują smak prawie każdej mikstury. Zatem przynajmniej na początku mojej zielonej drogi pozwolę sobie udawać, że mam ciemną skórę i pochodzę z kraju, gdzie banany rosną na każdym drzewie :-)

Jako, że niektóre witaminy rozpuszczają się wyłącznie w tłuszczach, jestem zwolennikiem dodawania do koktajli oleju, siemienia lnianego, czy awokado. Nie wątpię, iż natura poradzi sobie z tą specyfiką wchłanialności witamin, jednakże lubię mieć pewność, że zrobiłam wszystko, aby było dobrze :-) Dodatkowo wierzę w dobroczynne skutki spożywania takiego oleju jak ten tłoczony na zimno z pestek dyni. Wtajemniczeni już wiedzą dlaczego, ale napiszę o tym wkrótce. Poza aspektami prawidłowego funkcjonowania - tłuszcz aktywnie przyczynia się do prawidłowego budowania błon komórkowych - tłuszcze aktywnie wspomagają procesy myślowe. Zatem dobrze mieć trochę oleju w głowie :-)

Sądzę, że te podstawowe informacje wystarczą, aby zacząć przyjaźń z zielonymi koktajlami. Zachęcam do spróbowania :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz