piątek, 16 listopada 2012

Blender - przyjaciel zielonej podróży

Zawsze lubiłam koktajle. Dzieciństwo u dziadków na wsi, świeże owoce prosto z krzaka - najczęściej porzeczki, maliny i kwaśne mleko. Po zmiksowaniu powstawał wspaniały, aromatyczny koktajl. Mogłam go pić codziennie. Sezon truskawkowy, to także przede wszystkim koktajle, gdyż w naszym klimacie truskawki są kwaśne i szybko język i podniebienie zaczynają boleśnie szczypać.

Ale dobry koktajl, to przede wszystkim sprawny i dokładny blender. O ile przy owocach sezonowych nie przeszkadzały pestki i kawałki smakowitej truskawki, która niechętnie się rozpadała pod ostrzami noży, o tyle przy zielonych koktajlach jakość blendera ma znaczenie.

Pierwszym i bardzo optymistycznym typem były polecane przez Victorię cudeńka zza oceanu. Uwielbiamy dobre rzeczy, w tym dobry sprzęt kuchenny, ale postanowiliśmy poszukać czegoś w rozsądnej cenie. Co się bowiem stanie z mikserem za cenę średniej krajowej, jeśli okaże się, że jednak zielona droga koktajlowa nam nie odpowiada?



Zatem zwyciężył rozsądek. Blender Philips, 800 wat, z funkcją kruszenia lodu, a także koktajli, co rokowało dobrze.


Wybrany blender przerósł nasze oczekiwania. Ma duży, szklany pojemnik, wygodnie się czyści, co ma ogromne znaczenie i przede wszystkim świetnie miksuje. Jest dosyć głośny, ale na szczęście używanie go trwa minutę na cykl przygotowania jednego koktajlu - jakoś przeżyjemy te decybele (84?).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz